Życie Węży można przyrównać do niewolnictwa. Na każdym kroku, w każdym oddechu swojej egzystencji, walczą o to żeby wyrwać się z okowów. Rzeczywistość, którą doświadczają, jawi im się jako więzienie gdzie kratami są społeczne normy, biologiczny determinizm, państwo. Są wyjęci poza nawias społeczeństwa, odrzuceni przez współczesną cywilizację. Wolność zaś przejawia się w postaci bycia ponad i poza schematycznymi systemami, które ostatecznie nie są w stanie zagwarantować im realizacji własnego bytu.
Część z nich szuka swojego raju, zaginionego Edenu. Miejsca pierwotnej szczęśliwości. Czym ono jest? To sfera gdzie ich własna osoba będzie stanowiła źródło zasad, de facto dyktatorką dominację? Infantylną ucieczką przed brakiem dojrzałości? A może miejscem gdzie własne ja może się twórczo realizować? W tym ostatnim przypadku zdaje się że Solid nie był inny od swoich braci, jego pragnienia także ogniskowały się na przyszłości. Widział ją jednak inaczej, jako zachowanie przeszłości w przeciwieństwie do jej dekonstrukcji. Czy jednak walka Węży miała sens?