Pochwalić się muszę.
Otóż od grudnia mniej więcej zacząłem zbierać sobie Space Marinesów z Warhammera 40K.
Zacząłem od Bitwy o Macragge, dzięki czemu w łapy wpadł mi Tactical squad, czyli 10 dzielnych Marines (1 sierżant, 1 z miotaczem ognia, 1 z wyrzutnią rakiet, reszta z karabinami "Bolter"). Do zestawu dostajemy również armię Tyranidów, którą oddałem kumplowi w zamian za jego Marines (równie z bitwy o macragge). Dzięki temu miałem już 20 dzielnych marines

. Na gwiazdkę zaś dostałem Commandera, combat squad (pół tactical squadu) oraz oddział Devastatorów (5 marines + 8 ciężkich broni do wyboru).
Dodatkowo do tego dokupiłem na spółkę z kumplem TRZECIĄ Bitwę o Macragge (zestaw z farbkami, poprzednie tego nie miały) i także się tym podzieliliśmy.
Tak więc w tym momencie mam 3 razy Tactical + 2 razy devastator + commander.
Co prawda figurki z Macragge'a nie są tak zróżnicowani jak marines kupowani osobno ale mi to nie przeszkadza.
Dodatkowo do tego jako bonus do zestawu dołączają dzielnych już nie marines lecz Imperial Guard, a mianowicie poruczników Varrasów. Tak więc mam ich trzech

.
Ostatnio zaś zabrałem się za ćwiczenie malowania. Na ochotnika niedobrowolnie zgłosił się Porucznik Varras, a oto wynik pierwszego w życiu malowania figurki by me.
Jeszcze myślę, ze to nie koniec, mam zamiar dodać to i owo, ale jestem zadowolony z rezultatu. Wyszło trochę chropowato, ale to też wina światła, w dziennym tego tak nie widać, dodatkowo nie ma jeszcze lakieru zabezpieczającego.
Jako, że jestem dopiero początkującym w tego typu rzeczach to konwersje figurkowe także postanowiłem poćwiczyć na poruczniku Varrasie, tym razem jego ewidentnym klonie (nawet w nazwie) ale mówią, że się nie znają, co za przypadek. Oto wynik:
Ogólnie tylko nuda i kupa zapasowych części jakie mi pozostały po Commanderze i innych pudełkach (bo w Bitwach wszystkiego jest na styk) spowodowały, że dokonałem takiej abominacji, ale chyba nie jest tak źle

.