Widzę że ludzie się trochę rozpisali ostatnio (przez premierę HD? czy plotki trailerowo-Risingowe?), aż chce się samemu podyskutować - więc jak w temacie, trochę czasu minęło od MGS2. Snejk przemienił się ze zmęczonego zabijaniem weterana z początku wydarzeń na Shadow Mosses do bojownika o miłość i sprawiedliwość, niszczącego wszelkie przejawy metalgiryzmu na świecie w MGS2, by przygodę na Big Shell kończyć jako chodzący ideał, mistrz i nauczyciel, który "wszystko załatwi", Raiden nie ma się czym przejmować (swoją drogą całą fabułę MGS2 można by śmiało uznać za drobny epizod, który praktycznie w całości utrzymuje status quo sprzed tej części). No i .... co?
Nadal nie mogę się zmusić do kolejnego przejścia 4ki, więc może coś przegapiłem. Pamiętam tylko wspomnienie, że Snejk szukał Ocelota i nie znalazł (i mieszał przy uwolnieniu Sunny, ale tego nie jestem pewien). Więc co? Ten chodzący ideał, Konrad Wallenrod czy co tam jeszcze, po tylu niesamowitych przemianach wewnętrznych, uznał, że Ocelota nie znajdzie, więc siadł i się zestarzał (tak, pamiętam że to nie naturalne starzenie - ale i tak kilka lat zeszło)? Dodatkowo całość błaźni patos, z którym Old Snejk zgadza się na przyjęcie misji w 4ce. "Żadne bohaterstwo, zwykłe zabójstwo" (czy jakoś tak) - jak gdyby od jedynki myślał o czymkolwiek innym.
Więc jak? Robił coś? Czy raczej robił graczy w balona w 2ce niczym prezes Kaczyński przed wyborami? Ta niekonsekwencja Sneja (albo jej wyprostowanie) zasługuje imho na osobny temat.