W końcu miałem okazję usiąść w spokoju i odpalić na ps4 coś nowego.
REmake HD z plusa!
Ustawiłem sobie najwyższy poziom trudności, bo jakoś pasuje mi to do horrorowego klimatu. Dla fabuły w to nie gram

. Chcę się bać czegoś więcej niż głupich jump-scare'ów (jest polski odpowiednik?). To samo miałem z Falloutem 4, na fabułę nie liczyłem, więc chciałem mieć chociaż twardy survival.
Kurde, zadziałało. Wstrzymuję oddech za każdym razem kiedy pojawia się przeciwnik. Im dalej dojdę, tym częściej zastanawiam się czy zawrócić i zapisać (a mogę tylko kilka razy!). Do tego układ mapy pozwala na ciekawe dylematy w temacie backtrackingu.
Gra jest bardziej złożona i ogólnie lepiej się trzyma niż się spodziewałem. No i ta ATMOSFERA! Grafika dalej daje radę, wnętrza są piękne i niepokojące jednocześnie.
Nie dam rady jednak brać na serio lore Resident Evil, jak niektórzy fani. W jedynce mamy głupi horror klasy C (filmowy odpowiednik - "ej, mamy kamerę i willę bogatego wujka do dyspozycji, nakręćmy tam coś w weekend") i tutaj to świetnie pasuje do konwencji, jestem zachwycony tą stylistyką. Czwóreczka miała inne, ale równie dobre podejście do poziomu powagi, jaki seria wymaga - znowu durny horror, ale z większymi nutami czarnej komedii. Od RE5 przestali to niestety rozumieć i zaczęło się branie największych głupot na poważnie, co wbrew rozsądkowi zaowocowało zwykłą nudą.
Zagalopowałem się. Resident Evil HD - zaskakująco dobra gra póki co. Jestem ciekaw czy uda mi się skończyć, czy może utknę z bez apteczki i z jednym nabojem na koniec. Jeśli tak, to cóż, takie będzie moje kanoniczne zakończenie. Aż nabrałem ochoty na Bloodborne.
Przy okazji, ostatnio cześciej myślę o poziomach trudności i o tym jak wpływają na odbiór gry. Już dawno słyszałem takie analizy, ale dopiero samemu eksperymentując naprawdę dotarło do mnie, że to coś więcej niż tylko dostosowanie do umiejętności czy chęć wyzwania - to wybór stylu, który może zmienić grę całkowicie. Nawet jeśli ukończyłbym RE na najniższym poziomie, to myślę, że miałbym o nim gorszą opinię, niż kończąc w połowie na najtrudniejszym. Dzięki temu mogę docenić aspekt horroru i taktyki koniecznej do przetrwania. Z kolei takie Uncharted raczej zyskuje na niższych poziomach trudności, bo tam tempo akcji, gameplay, a nawet fabuła i klimat przyjęte z kina przygodowego są dostosowane do biegania przed siebie na złamanie karku, rzucanie się w środek strzelaniny i wychodzenie bez szwanku z eksplozji.