"Poczucie winy" mogę mieć w związku z kupnem Game Boy Advance, jakoś jeden z pierwszych dni po premierze w Polsce. Kasę miałem uzbieraną, czekałem na premierę konsolki od dawna, doszło wręcz do tego, że obrazek GBA z Neo Plus nakleiłem sobie na ścianę. Kupiłem mało gier, ale za to naprawdę drogich (GT Advance za 219 zł : największy wydatek na grę w mojej "karierze"), konsolka w sumie kurzyła się, a na myśl o coraz lepszych i tańszych modelach człowiek się wkurzał. No nic.
Jakbym sumował, ile wydałem na oryginały na PS2, to też mógłbym się przerazić, choć w tym przypadku już nie zdarzyło się, żebym wydał więcej niż 110 zł naraz (na GTA : SA w dniu premiery składałem się z Bratem). Jednak każda gra była wybrana po długim zastanawianiu się, czytaniu licznych recenzji i opinii, w miarę możliwości oglądaniu trailerów i filmików. Swego czasu miałem też zasadę "żadnej gry zajmującej mniej niż 12 godzin" (powiedzmy). Jednak odkąd na granie poświęcam tygodniowo tyle, co kiedyś dziennie, to już tak mi na tym nie zależy

.
Kwestia funduszy : pieniądze raczej oszczędzam (co nie znaczy, że odmawiam sobie różnych przyjemności), grubsze sumy odkładam od kilku dobrych lat (urodziny, Święta itd), ale polegam na dostawanej kasie. Pracę zaczynam dopiero w tym roku, ale ciekawi mnie jedna kwestia :
co rozumiecie przez "swoje pieniądze" ? No bo mając mniej niż 16 lat to raczej słabo z fuchą, a gracie od kilku lat

(Infernal ?).