przez kotlet_schabowy » Śr maja 14, 14 00:35
Witam po przerwie, która zresztą w pewnym stopniu spowodowana była przerwą od nowych MGSów (w stare się czasem pyknęło). Niestety, polityka spoilerowa na stronie i forum była conajmniej dziwna (spoiler z ostatniej numerowanej części sagi w tytule newsa ? brzmi dobrze !), więc chcąc nie chcąc unikałem tych miejsc do czasu zagrania w czwórkę, no i czas owy nastąpił w końcu w tym roku. Tak jest, 6 lat, w czasie których trafiłem w różny sposób, zazwyczaj nie wynikający z mojej winy, na multum spoilerów, generacja zaczęła się kończyć, a następny MGS pojawił na horyzoncie. Część ludzi wolałoby przez ten czas "przejść" grę na YT, część pożyczyłaby lub kupiła i sprzedała konsolę, ale ja chciałem to zrobić "po Bożemu", na własnej PS3, a konsolkę nabyłem dopiero pod koniec ubiegłego roku. Małymi plusami całej sytuacji jest granie w spatchowaną wersję, oraz niewielka cena, jaką zapłaciłem. Dobra, przydługi wstęp, przejdę do rzeczy. Na razie wrzucam swoje szybkie przemyślenia, później zagłębię się w temat i ewentualnie wejdę w polemikę. Post ten wrzuciłem już w tej formie na innym forum, więc może ktoś już czytał :
Po pierwsze : ile przez ten okres niespodzianek miałem zepsutych to głowa mała, dość powiedzieć, że w sumie chyba największy planowany opad szczeny, czyli Big Boss w końcówce, też miałem zepsuty, ot gdzieś tam na YT widziałem miniaturkę, tytuł filmiku i voila. Inna sprawa to debile, które nie mogą się powstrzymać od pierd.olenia o czwórce w komentach np. do filmików z poprzednich części (tak też trafiłem na spoile).
Pamiętajmy też, ile motywów zdradzono w oficjalnych trailerach. Pier.dole, z MGSV nie oglądam już żadnego zwiastunu, Japońce mają dziwne rozumienie słowa spoiler chyba. Przecież przebieg prawie całego aktu I był opowiedziany w kilku trailerach, dużo akcji z dalszej części gry również, nawet Shadow Moses zdradzili. Oczywiście jedna sprawa to obejrzeć zwiastun i kiedyś zagrać w grę, a druga oglądać każdy materiał po dziesięć razy, czytać analizy itd., czyli tak jak to było wśród maniaków przed premierą. Jedno, o czym serio nie miałem pojęcia do samego końca, to akt V, całe szczęście. Szkoda, duża szkoda, no ale dość już na ten temat.
Podchodziłem do czwórki z lekką rezerwą, w końcu z jednej strony miałem ultrapozytywne recenzje branży, z drugiej całkiem częstą krytykę fanów. Niestety, w jakimś stopniu również się zawiodłem. Przede wszystkim, podobnie jak w dwójce, za mało tu mięsa, grania. Mamy ogromną ilość filmików (dobrze, że codecowe rozmowy ograniczono do minimum), co może nie byłoby dla fana problemem, gdyby ich poziom był wyższy. Odczuwam duży niedosyt, tym bardziej, że potencjał był naprawdę spory. Masa gadżetów i broni, których nawet nie ma okazji i potrzeby użyć, opcja kustomizacji która praktycznie się nie przydaje itd. Zresztą w ogóle mało tu czystego skradania, a dużo strzelania. Nie przypadł mi do gustu wątek walczących PMC, rozmywa to zupełnie klimat rozgrywki, niby mam się skradać, ale mogę się włączyć w wojnę, włączę się, to mam niekończące się respawny wrogów, alarm w takiej sytuacji to w ogóle lekki absurd. Męczy mnie ta masowość walk, nawet w potyczki z częścią bossów musieli wepchnąć zwykłe oddziały. Swoją drogą, nie podoba mi się design oddziału FROGS, tudzież ich hurtowe występowanie.
Właśnie, bossowie. Oddział BB od pierwszych zapowiedzi mi nie pasował, no i ostatecznie, nie przekonał mnie. Marny design, naciągane nazwiązania do poprzednich części, żałosne motanie się po walce i historie Drebina. Przyznam jedynie, że same walki są na niezłym poziomie, opierające się na jakimś ciekawym patencie, jak to w MGSach. Walki z Vampem/Gekko, Ray vs Rex i ostatnie starcie z Ocelotem na plusie. Bardzo fajny jest epizod śledzenia gościa w III akcie, no ale znowu, krótkie to. Zreszą w ogóle akt III wypada najlepiej pod względem klimatu i poruszanych wątków, niepotrzebnie tylko tak rozwleczono te końcowe scenki. Na Shadow Moses zaliczamy kozacką podróż w przeszłość, to fakt, ale znowu, skradania tam niewiele. Całościowo jednak, akt ten wypada świetnie, właśnie ze względu na odwiedzanie starych miejscówek, rozmowy z Otaconem itd. Ostatni rozdział niestety również nie oferuje dużo grania, poza walką z bossem, no ale końcówka z wlekącym się Snake'em miała dużą moc.
Co więcej o historii ? Na pewno plus za całkiem niezłe wyjaśnienie/rozwiązanie pewnych zagadnień z poprzednich części, chociażby w miarę poukładany wątek Patriotów. Co do słynnej ręki i osobowości Liquida, to powiem tak : ten pomysł był spalony już w MGS2, gdzie, nie ma co ukrywać, Kojima na pewno nie miał na myśli rozwiazania podanego w czwórce. Dostaliśmy średnie wyjaśnienie, no ale chyba najlepsze w zaistniałej sytuacji. Tak czy siak Ocelot, jedna z najciekawszych postaci serii, została przez te kombinacje zepsuta, szkoda. Brakuje mi też trochę szerszego przedstawienia tła obecnej sytuacji niektórych postaci (Raiden, Sunny). Niestety, scenariusz ma też sporo momentów po prostu głupich, są też momenty zwyczajnie nie na miejscu, jak większość z udziałem Akiby (przemieszanie strzelaniny z udziałem Meryl i wątków "romantycznych" to facepalm jak chooj), dziwne lub nienaturalne zachowania postaci itd. Nagrodę za najbardziej niewiarygodny i żenujący romans i tak przyznaję Otaconowi i Naomi, a jej śmierć i towarzysząca temu otoczka to jeden z najsłabszych momentów serii. No ale powiedzmy, że to japońska szkoła scenopisarstwa. Dalej : zastanawiam się, czy nagły przypływ uczuć i chęć przekazania prawd objawionych była wystarczającym powodem dla Big Bossa do wykonania na sobie wyroku ? Pomijam to, że zostawił Snake'a w niezbyt wygodnej sytuacji, w której trzeba zająć się dwoma truchłami, w tym ciała pożądanego od lat przez różnego rodzaju grupy. No ale dobra. Końcówka gra na emocjach, ale dobrze, że mimo wszystko Snake się nie zastrzelił. Za to takie długie pokazywanie ślubu mogli sobie darować. Zresztą gra cierpi (co akurat nie jest nowością w serii) na rozwleczenie filmów dotyczących nawet najbardziej błahych spraw. Dużo takich motywów bym mógł wymienić, z drugiej strony pamiętać należy, że poza genialną jedynką, wszystkie MGSy miały te swoje głupotki i kiczowate pomysły. Tyle, że tutaj, zaraz obok MGS2, mamy największe natężenie.
Co by jednak nie mówić, Solid Snake pozostał kozakiem, ciągnie tę historię, nie żenuje, jego historia działa na emocje. Powrót po nieobecności w MGS3 i drugim planie w dwójce uważam za udany, mimo obaw. Design mi pasuje. Hayter spisał się na medal. Zresztą voie acting jak zwykle jest na najwyższym poziomie, tu nie można się doczepić. Big Boss też zaliczył fajny powrót, no ale jest to akcja typu "ożyłem po zniszczeniu Patriotów, załatwiłem dwie sprawy i umieram, nara". Co nie zmienia faktu, że scenki z jego udziałem mają moc, bardzo ładne zakończenie sagi.
Szybko o kwestiach technicznych : wiadomo, gra ma swoje lata, trzeba to brać pod uwagę, no ale nie da się ukryć, że sporo lokacji wygląda niezbyt ładnie, co jest o tyle niezrozumiałe, że mamy do czynienia z raczej zamkniętymi, niewielkimi miejscówkami (przerywanymi loadingami, plus instalka na początku), brakiem zniszczeń i mało zaawansowaną fizyką. Nadrabiają modele postaci i scenki przerywnikowe ogółem, tutaj jest świetnie. Trzeba oddać sprawiedliwość, że w 2008 musiało to robić duże wrażenie, a i nadal jest w większości bardzo ładnie. Co do muzyki, to znowu, lekki zawód, Jest parę świetnych kompozycji (Old Snake, Love Theme, Mobs Alive, Sorrow), ale zdecydowana większość nie wyróżnia się zbytnio. No i odczuwa się brak klasycznego main theme, duża szkoda, że nie załatwiono jakoś tej sprawy. Pobrzmiewają gdzieś tam próby nawiązania do tych dźwięków, no ale rezultat jest byle jaki. Stawiam wyżej ścieżki z poprzedników, ale tej daję szansę, bo często soundtracki wkręcają się przy spokojnych przesłuchach poza grą.
Podsumowując : choć brzmi to wszystko dosyć negatywnie, to zaznaczam, że grało się naprawdę przyjemnie, tyle, że tego grania nie było za dużo. Krytykowane archaizmy sterowania (i nie tylko) ja odbieram jako plus : dobrze wejść w świat starego dobrego MGSa. OctoCamo jest zayebiste, różnorodne ruchy i możliwości Snake'a bawią (a że nie zawsze jest potrzeba z nich korzystać, to inna sprawa). Historia, mimo swoich wad i momentami naiwności, wciąga całkowicie od początku do końca. MGS to MGS, fabuła i postacie są tak czy siak ciekawsze niż w 90 % gier. Na mój nieco negatywny odbiór duży wpływ miały spoilery, zakładam, że w innym wypadku zaliczyłbym parę razy opad szczeny i przełożyłoby się to na wrażenie ogólne.
Myślę, że gierka zyska przy następnych przejściach, bo choć platyna wydaje się nierealna, to spróbuję przynajmniej, standardowo, zaliczyć poziom extreme, zero alarmów i zero zabójstw.
No i zgoda z Curtisem, co do tego rozrzucenia akcji po świecie. Nie służy to MGSowi, oj nie. Owszem, zapewniło jakąkolwiek różnorodność, no ale kosztem braku ciągłości, że tak to nazwę. Może jestem nieuważny, ale nie wiem, w jakim czasie (dni, tygodnie) zamknęła się całość.
Co do dyskusji o miejscu akcji aktu III i reszty : może ktoś już wspominał o tym, że w napisach końcowych mamy info o miejscach, w których trwały prace nad grą, czy tam zbierano materiały, w każdym razie było to Maroko, Peru i Czechy, analogicznie do aktów 1, 2, 3.